Od Tye'a do Laury cd
Dostałem eliksir, ale czułem się coraz gorzej, nie widziałem ostro tego, co było przede mną. Jednak Diana się starała, udało się jej nawet zatrzymać drgawki i rozluźnić spięte mięśnie nóg. Chciałem już poprawy, albo umrzeć, aby Laura mogła odpocząć od tych wszystkich nieszczęść minionego miesiąca... Ale musiałem żyć dla młodych. Nagle oczy same mi się zamknęły i w ciemności zobaczyłem blask, a w nim anioła. To była Angel, która do mnie szybko podeszła i powiedziała mi tak:
-To jak, idziesz ze mną, tam będziesz miał spokój, ciszę...i mnie.-Powiedziała patrząc na mnie tęskno.
-Nie, przykro mi, ale mam na ziemi do wychowania kilka szczeniąt i do zepsucia kilka nerwów.-Odpowiedziałem z uśmiechem.
-Nie zmieniłeś się, mam nadzieję, że wyrosną na tak mądre i wierne wilki jak ty...Będę nad wami czuwać...- Mówiła.
Nagle zacząłem się bardzo szybko oddalać i nagle zobaczyłem Laurę, która była wtulona w Dianę i płakała rzewnym łzami.
-Nie martw się, ja już żyję...-Wymamrotałem zaspany.
Ona się odwróciła i przytuliła nie mocno nadal płacząc, ale że szczęścia tym razem. Nagle poczułem, że w łapie tkwią mi sześć amuletów. Od razu wiedziałem, że to one będą chronić moją rodzinę.
(Laura?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz