Od Fallen'a C.D. Katherine
Nawet nie wiem kiedy, ale oboje zasnęliśmy. Obudziłem się dopiero po kilku godzinach, lecz widziałem że zaraz słońce dopiero zajdzie. Czułem, że temperatura ciała wadery już się unormowała. Katherine spała i chyba nie miała zamiaru się wybudzać. Dzięki swojej mocy, wszedłem do jej umysłu, co na szczęście nie skutkowało jej obudzeniem.
"-Witaj Aniele"- odezwałem się w jej umyśle.
"-Fallen?"- odpowiedziała mi telepatycznie
"-Wychodzę... Będę za jakiś, czas. Spokojnie, wrócę zanim się obudzisz"- zapewniłem, po czym ostrożnie wysunąłem łapy spod jej głowy, i przysunąłem jej poduszkę.
Wyszedłem z jaskini i udałem się w pewnym kierunku.
~Czterdzieści pięć minut później~
Wszedłem do groty, w której przebywała Katherine. Wadera właśnie się przeciągała. Podszedłem do niej i czule pocałowałem.
-Jak tam łapa?- spytałem, patrząc na opatrunek.
-Przez sen zebrałam mnóstwo energii- rzekła uśmiechając się.
Katherine spojrzała na łapę. Wyglądało na to, że leczy ją siłą woli. Po chwili szybkim ruchem zerwała opatrunek i łapa, była taka sama jak przed złamaniem. Nawet nie była opuchnięta. Bardzo się zdziwiłem.
-Boli?- spytałem.
-Jak widać, już nie- wstała na cztery łapy i zaczęła przechadzać się po grocie.
-Gotowa?- spytałam ni stąd, ni zowąd.
-Ale na co?- spytała lekko zdezorientowana.
-Obiecałem ci niespodziankę prawda?- uśmiechnąłem się łobuzersko.
-Co ty kombinujesz?- zmarszczyła brwi.
-Ufasz mi?
-No tak, ale...- nie pozwoliłem jej skończyć.
-No to mi zaufaj.
Wyszliśmy z jaskini i zaprowadziłem ją na górę wodospadu. Był tam rozścielony koc, a słońce właśnie zachodziło, a niebo przechodziło z żółtego do czerwonego koloru. Po chwili wyciągnąłem zza drzewa bukiet pięknych kwiatów i podałem je waderze.
-Pięknie tutaj jest, prawda?- spytałem wpatrując się w wilczycę. Słońce zdążyło zajść, a niebo przysłoniło miliony gwiazd.
<Katherine?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz