- Nie znałem cię od tej strony.- uśmiechnąłem się do Szefiry.
- Dlatego teraz wiesz, że potrafię być stanowcza.- również się uśmiechnęła.
Spaliśmy jeszcze około godziny. Potem wszyscy wstaliśmy. Chciałem coś dla nas upolować. Wyszedłem z jaskini i już rozkładałem skrzydła do lotu gdy poczułem szarpanie za ogon. To mój syn.
- Czego chcesz?- zapytałem.
- Weź mnie ze sobą.- miauczał.
- Nie ma nawet mowy, słyszałeś co powiedziała mama.- powiedziałem stanowczo.- Wracaj z powrotem do jaskini i pomóż mamie i Saphirze w przygotowaniu śniadania.
< Szefiro?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz