-O nie, Demi, co Ci jest, Demi! Słyszysz mnie?-Pytałem zdenerwowany.
-Yyy... Booollliiii-To mamrocząc zemdlała.
Wystraszyłem się. Zarzuciłem ją sobie na plecy i poleciałem do Diany. Łzy cisnęły mi się do oczu, bo czułem, że jej puls zanika. Awaryjnie wylądowałem 5 metrów od domu Diany. Krzyknąłem, a później zabrałem się do sztucznego oddychania. Podziałało. Otworzyła oczy, akurat, gdy moje usta były ok. 1 mm od niej.
(Demi?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz