- Spoko, mam plan. - szepnąłem. - Oni są nowi. Nie zorientują się... Szybko, przybierz bojową pozę, nie ruszaj się i nie odzywaj! Koniecznie też zamknij oczy i pysk!
- Czemu?
- Ćśśś! Zobaczysz!
Moon zrobiła to, o co ją poprosiłem. Ja też stanąłem groźnie. Nagle strażnicy nas zauważyli i podeszli do nas.
- To chyba nowe posągi króla, no nie? - powiedział pierwszy.
- Taa, jeszcze nie ozłocone. - odezwał się drugi.
- Ozłoćmy je! - podskoczył trzeci.
Strażnicy wzięli nas do innej sali. Na środku stał wielki garniec, w którym była złota maź. Czyli trochę kleju i dużo drobin złota. Po kolei zamaczali nas w mazi. Na koniec byliśmy już cali złoci. Wtedy zanieśli nas do sali tronowej.
- Królu! Oto twoje nowe posągi!
- Dobrze. Postawcie jeden z mojej lewej strony, a drugi z prawej. - odpowiedział król.
Straże wykonali rozkaz. Moon domyśliła się już, jaki miałem plan.
Gdy strażnicy wyszli i król był sam, jednocześnie na niego skoczyliśmy.
< Moon? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz