- Nie... Ja też dopiero co przyszedłem. Więc w która stronę jest ta wyspa? - spytałem.
- Nie jest to dokładnie opisane... Wiadomo, że jest na morzu, za górami... - odpowiedziała i wskazała na szyty ledwo widoczne na horyzoncie.
- Mogę się domyślać, że tamte smoki... Nie są udomowione...? - spytałem.
- Niestety to całkowicie dzikie stado... Rzadko kiedy uda się z nimi wymienić dwa słowa... Są bardzo tajemnicze... I czasami agresywne. Legendy głoszą, że to potomkowie pierwszych smoków... - powiedziała Moon.
- Więc... jest jakaś dobra wiadomość?
- Tak, w tamtejszych górach jest ciepło, nigdy nie spada tam ani jeden płatek śniegu... Nikt nie wie dlaczego...
- Dobra... To mi wystarczy. Chodźmy! - zawołałem.
Wyruszyliśmy po około dwóch godzinach znaleźliśmy się u stóp pierwszej góry. Moon wyjęła z plecaka mapę i pokazała opracowaną przez siebie trasę.
- Pójdziemy tamtym szlakiem... - wskazała na ukrytą za krzakami dróżkę. - Do czasu, aż znajdziemy złoty przesmyk... Powinno nam się udać dotrzeć nim aż do samego morza... - wyjaśniła.
- ,,Powinno'' ? - uśmiechnąłem się.
- Nie łap mnie za słówka... - uśmiechnęła się.
- Dobrze, dobrze... - odpowiedziałem.
< Moon?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz