Od Fallen'a C.D. Katherine
Pobiegłem w ślad za waderą. Na moje nieszczęście zaczął lać deszcz, przez co moje zmysły zdały się na nic. Ulewa sprawiła, że nie widziałem tego co było przede mną. Deszcz również wszystko zagłuszał, na dodatek nie mogłem wyczuć żadnego zapachu.
-Katherine! Katherine!- nawoływałem ją ile sił w płucach.
Nie słyszałem niestety odpowiedzi. W końcu natrafiłem na Mroczny Las. "Mam nadzieję, że tam nie poszła" powiedziałem do siebie w myślach. Rozejrzałem się w około, jednak droga, którą podążałem, donikąd indziej nie prowadziła. Zapuściłem się w głąb lasu.
-Katherine!- zawołałem ponownie. Nie musiała jednak niczego odpowiadać, ponieważ w końcu ją dostrzegłem. Leżała skulona przy drzewie. Podszedłem do niej. W końcu Katherine uniosła głowę i nasze spojrzenia odszukały się nawzajem.- Aniele...- zacząłem- nie rób tak więcej. Proszę, wracajmy...
Wadera nic nie odpowiedziała. Dopiero po chwili dostrzegłem, że płacze.
-Katherine, co ci jest?- zmartwiłem się.
Wadera uniosła ogon. Mój wzrok od razu powędrował na jej tylną prawą łapę. Co gorsza, temperatura ciała wadery wyraźnie zaczęła się obniżać. Położyłem się obok niej i objąłem. Katherine jeszcze bardziej wtuliła się w moja ciepłą sierść.
Po półgodzinie deszcz się skończył. Szybko okazało się, że Katherine zasnęła mi w objęciach. Wstałem ostrożnie po czym uważnie zacząłem przyglądać się jej łapie. Nie było z nią najlepiej, lecz na szczęście nie wdało się w nią zakażenie. Potrzebowałem kilka roślin, które niestety nie rosły w tej części lasu. Nie chcąc jej budzić przemówiłem do niej w śnie.
-"Niedługo się zjawię, Aniele"- wiedziałem, że w tym lesie czai się dużo niebezpieczeństw, dlatego poprosiłem dobre duchy by się nią zaopiekowały.
Pobiegłem do Magicznego Lasu. Tam nazbierałem potrzebnych mi roślin i wróciłem w miejsce gdzie była Katherine. Wadera właśnie się wybudziła.
-Fallen Angel?- spytała unosząc swe powieki.
-Jestem tu...- szepnąłem do niej po czym zacząłem robić miksturę z roślin które znalazłem w Magicznym Lesie. -Przepraszam... Ale teraz zaboli- ostrzegłem ją. Po chwili nastawiłem pękniętą kość, na skutek czego wadera jęknęła.
Posmarowałem łapę maścią z roślin która miała zabezpieczyć ją przed zakażeniem. Zdjąłem czarną opaskę z mojej łapy, po czym zawiązałem ją na tylnej łapie wadery usztywniając ją...
<Katherine, dokończysz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz