- Coś ty zrobił?! Ma tu wrócić i to zaraz! - warknąłem.
- Spokojnie. Nic jej nie jest. Wróciła na miejsce, od którego zaczęliście wędrówkę po tej krainie. - odrzekł spokojnie smok.
- NATYCHMIAST!!!!!!!!!!! - wrzasnąłem.
- Nie. Tylko ty jesteś mi potrzebny, ona nie.
- Ale ona jest mi potrzebna, a ty nie, przerośnięta jaszczuro!
- Coś ty powiedział...? - smok zeskoczył z kryształu.
Szybkim tempem podpełzł do mnie.
- Zostaniesz tu na zawsze... - syknął.
Chwilę później zaryczał głośno. Przyszli jego słudzy, yeti. Związali mnie grubymi, antymagicznymi łańcuchami i wepchnęli do mocnej klatki w kącie sali. Smok zaśmiał się.
- Jesteś silną lodową bronią. Nie ma mowy, abym cię wypuścił! Buahuahuahuahua...
- Dobrze... - spuściłem wzrok na dół.
- ...huahuahua... zaraz... Cooo? - zdziwił się.
- Powiedziałem że zgadzam się. Zostanę tu, jeśli pozwolisz Moon wrócić do domu.
- NIE!!! - usłyszałem znajomy głos.
W szeroko otwartych drzwiach stała Moon. Wadera rozpędziła się i zaatakowała smoka.
< Moon? Jakaż ty waleczna >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz