A więc tak... Byłam w wataszy ojca. Jeju... same nudy... Postanowiłam uciec, dlatego iż nie było nic tam dla mnie. Same stare wilki! No ok... Uciekłam, ale samej jest no nie jest spoko, znalazłam jakoś watahę. Dołączyłam, bo chciałam zobaczyć jak jest żyć z kimś w swoim wieku. No to tak. Pewnego dnia postanowiłam się przejść nad jezioro, po drodze zdążyłam zjeść kilka jagód w lesie. Doszłam do bardzo ciekawego miejsca: Tam spotkałam dosyć ciekawego wilka. Przedstawiłam się, i zapytałam czy należy do tej samej wataszy co ja. Ponieważ nikogo jeszcze nie znałam. -A ty jak masz na imię? - Zapytałam. ... <Horus cd?>
Był słoneczny dzień. Ptaki grały koncert, słoneczko świeciło, cóż... żyć nie umierać. Ale nie jestem tu bez powodu. Wszystko ma swoją historię, tak więc wypadałoby opowiedzieć jak tu dotarłam. Sama nie wiem gdzie się urodziłam, wraz z moją rodziną wędrowaliśmy od jednego miejsca do drugiego. Przykre jest teraz to, że nawet nie pamiętam ich imion, ale to swoją drogą. Nigdzie nas nie chciano, a zimowa atmosfera przysparzała nie mała kłopotów. Zaczęło brakować jedzenia picia, dachu nad głową i innych niezbędnych do życia rzeczy. Zaczęliśmy padać jak muchy, najpierw ucierpiało moje młodsze rodzeństwo, później rodzice. Nie potrafię wyjaśnić faktu, że jeszcze żyłam, ale można określić to jako cud. Wierzcie lub nie, ale to było dla mnie utrapienie. Zostałam na tym świecie sama jak palec, osierocony, nieporadny szczeniak. W końcu i ja nie wytrzymałam z wycieńczenia. Byłam wręcz pewna, że to koniec, a jednak się myliłam. Obudziłam się w domu pewnego szamana. Dostałam tam jedzenie, ciepłe legowisko i wiele innych przywilejów. W tym luksusie żyłam do wieku 2 lat i postanowiłam się usamodzielnić. Pożegnałam się z moim wybawcą i ruszyłam w świat. Teraz patrzyłam na to z kompletnie innej perspektywy. Nauczyłam się polować, walczyć itd. Na świat patrzyłam oczami niepowstrzymanej, niezłomnej i pewnej siebie wilczycy. Pewnego dnia zaczęło mi to wszystko ciążyć. Nie miałam stałego schronienia i odczułam samotność, co nigdy wcześniej mi się nie zdarzało. Postanowiłam znaleźć watahę i nie myślałam nawet, że będzie to tak dziecinnie proste. Pierwszą spotkaną przeze mnie waderą była Laura i okazała się moją deską ratunkową. Powitała mnie z otwartymi ramionami i przyjęła pod swój dach, czego z całego serca jej dziękuję. I właśnie w ten oto sposób znalazłam się tutaj... w cieniu drzewa, gdzie wszystkiego mam pod dostatkiem. Jak już wspominałam, żyć nie umierać. Nagle na horyzoncie zarysowała się postać wilka. Na ogół nie jestem zbyt gadatliwa, ale to była jedyna okazja na zawarcie jakiejkolwiek znajomości. Podniosłam się z miejsca i zaczęłam iść w jego stronę... -Witaj, jestem Ivett. <Dokończy ktoś?>
Pobiegłyśmy w stronę błysku, jednak nic tam nie zauważyłyśmy. - O co chodzi ? - zdziwiłam się - Nie wiem - odpowiedziała Radioative < Radioactive ? też nie mam weny ;) >
Nie wiedziałam co się stało. Wiedziałam, że zraniłam HayPad'a. Ale ja nie powiedziałam nie. Chce go bardziej poznać. Gdy błysk zniknął nie widziałam nigdzie HayPad'a. Zaczęłam go szukać, ale nigdzie go nie widziałam. < HayPad ? >
Serce mnie bolało jakby mi je rozrywano na pół....Zmieniłem postać. -C...co się stało?!-Spytała spłoszona Moon. -Nie...nic...-Warknąłem.Byłem większy od Moon.-Czemu?!-Warknąłem.W oczach stanęły mi łzy.-Ja rozumiem...masz prawo do innej decyzji...-Odwróciłem głowę. Moon dotknęła mojego pyska i otarła moje łzy. -O jedno cię proszę...o pocałunek... Moon spełniła moją wolę i nagle błysk ogarnął całe wybrzeże jeziora... Moon...
Po piosence HayPada odeszliśmy od sceny. Razem z Radioactive przyglądałyśmy się, czy wszystko w porządku. W pewnym momencie straciłam Moon i HayPad'a z oczu. Usłyszałam dziwny hałas. Dochodził z dworu. Nagle..... < Radioactive ? >
Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem. Szybko przeteleportowałam nas nad jezioro. - Coś się stało ? - spytał - Wiesz..... Nie chce cię urazić, ale znamy się jeden dzień. Nie chce ci zrobić przykrości, ale lepiej cię poznać - powiedziałam z lekkim uśmiechem - leżeli mnie znienawidzisz zrozumiem to HayPad patrzył smutno. < HayPad ? Przepraszam ;) >
Zza kulisów widziałem Moon,Radioactive i samicę Alfa jak razem rozmawiały.Przygotowywałem się do mojego występu. -....Teraz wystąpi HayPad!-Usłyszałem zapowiedź. Wyszedłem na scenę.Moon,Alfa i moja siostra stały tuż pod sceną.Zaśpiewałem.
Kiedy skończyłem słyszałem zadowolenie tłumu.W końcu nie wytrzymałem.Zeskoczyłem ze sceny i dałem Moon naszyjnik mówiąc : -Moon wyjdziesz za mnie? Moon?!
Bardzo się cieszyłam.Poszłam do Laury. -Hej Laura.-Powiedziałam.-Kim jest ta wadera stojąca pod sceną?-Wskazałam łapą na białą waderę z niebieskimi fragmentami futra.Razem z Laurą podeszłyśmy do niej. -Oto Moon,moja córka.-Przedstawiła waderę Laura. -Miło mi.-Uśmiechnęłam się.-Czekasz na kogoś? -Yyyy...tak.-Odparła nieśmiało.-Na basiora imieniem HayPad. -To mój brat!Ohh...nie przedstawiłam się.Jestem Radioactive. -Miło mi...twój brat ma duży talent. Laura?
Wszyscy zaczęli się bawić. Widać było, że im się podoba. Było kilka rytmicznych piosenek, jak i tych wolniejszych. Cieszyłam się, że innym się podoba. < Radioactive ? >
Zaprosiłam dużo wilków między innymi wilki o imionach : Tye Tysia Dark Blue Moon Serafina Lisa Meggie Liama Avanta Shayde Glimmer Sasha Westa Demi Demon Magic Krwawy Kieł Martin No i nie zapominajmy o głównych wilkach czyli o Laurze,Radioactive,HayPad'zie i Dreksonie! Impreza zaczęła się... Laura?
Czekałam na Radioactive, aż przyjdzie ze wszystkimi. Sprawdziłam raz jeszcze czy wszystko jest dobrze przygotowane. Nagle usłyszałam kroki. Goście właśnie szli.
-Yyyy...OK.Najpierw może ozdoby,co?-Spytałam. -Zgoda. ~Godzinę później~ Wszystko było przystrojone w serpentyny,baloniki i różne różności balangowe.(XD)Następnie zabrałyśmy się za przekąski.Było małe ognisko nad którym wędziły się szaszłyki z owoców i ryb,było mięso.Udało mi się też z kombinować czipsy,frytki i coca colę!Były egzotyczne owoce no...i oczywiście alkohol... -Ufff...dobra.Popilnuj tu wszystkiego,a ja pobiegnę po brata i kuzyna. -Dobrze.-Powiedziała Laura,a ja pobiegłam po chłopców. Laura?(zrób że HayPad był z Moon OK?)
Jej głos mnie zauroczył. -Pięknie!Jeszcze nigdy nie słyszałem tak pięknego głosu!A dobrze się na tym znam...-Powiedziałem zaskoczony. -Ehh...mówisz tak,żeby mnie pocieszyć...-Spuściła głowę. -Ej...Obrażasz mnie!-Warknąłem.-Rzadko kiedy mówię to co myślę prosto z serca! Moon popatrzyła na mnie. Moon?
Poszłyśmy poszukać najpierw jakiegoś miejsca na przyjęcie. Po paru godzinach szukania znalazłyśmy. : - Jej - powiedziałam wchodząc tu - Idealne miejsce na imprezę - usłyszałam głos Radioactive - Zgadzam się - uśmiechnęłam się - to teraz zabieramy się za przekąski i ozdoby < Radioactive ? >
- Ładnie. Też bym chciała umieć śpiewać - powiedziałam smutno - Na pewno umiesz - uśmiechnął się - Nie.... Nie sądzę - odpowiedziałam cichym głosem - To zaśpiewaj coś - odparł basior - Co ?! Ja ? To nie jest dobry pomysł - odpowiedziałam - Zobaczymy - zaśmiał się < HayPad ? >
-A czy pomogła byś mi w przygotowaniach?Sama rady nie dam,a znając chłopców to będą zajęci.-Spytałam. -Umm...dobrze.-Odparła Laura. -Ohh...dziękuję Ci bardzo!Postaram Ci się odwdzięczyć za wszystko!!-Przytuliłam się do wadery. Laura?
Właśnie siedziałem nad jeziorem.Śpiewałem bo to uwielbiam.Nagle usłyszałem głos jakiejś wadery. -Hejka!-Powiedziała. Nie wiem czemu ale wzbudziła moje zaufanie. -Taaa...hej. -To ty śpiewałeś?-Spytała. -Tak... -Bardzo ładnie.Jestem Moon,a ty? -HayPad. -Czy...Jeśli byś zechciał...-Jąkała się wadera. -Zaśpiewać?-Odparłem. -Tak!Tak,zaśpiewać!-Ucieszyła się wadera. Popatrzyłem na nią i zacząłem. Moon ?
Postanowiłem obejrzeć tereny watahy.Gdy się przechadzałem napotkałem różową waderę.Nie byłem zbyt rozmowny...to ona pierwsza zaczęła. -Hej!Kim jesteś?!-Spytała. -Jestem Drekson...Należę do tej watahy razem z kuzynem i kuzynką. -Kuzynką? -Tak Radioactive...ona i samica Alfa uwolniły mnie i mojego kuzyna HayPad'a.Mówi ci coś imię mojej kuzynki?-Spytałam. -...... Glimmer?