Zacznę od początku.Jestem Lilieth i zostałam wydziedziczona przez watahę. Powód? Byłam zbyt słaba. Urodziłam się w watasze w której liczyła się jedynie siła i sprawność, ja nie byłam ani silna ani zbyt sprawna także przy nadarzającej się okazji (mianowicie wojny) zostałam wyrzucona pod pretekstem słabości. Wędrowałam przez lasy, pola, pustynie aż trafiłam na kamienną jaskinie położoną w gęstwinie drzew:
Stwierdziłam że będzie dobrym miejscem na odpoczynek zważywszy na to, że od tygodnia praktycznie nie spałam. Położyłam się i usnęłam. Nad ranem obudził mnie szmer dochodzący z tyłów jaskini, wilk z kończynami smoka i niebieską pręgą na poliku, stał i patrzył na mnie z uśmiechem :
- A więc jak się spało? - zapytał wciąż się uśmiechając.
- To twoja jaskinia? Przepraszam! Nie wiedziałam! - wycofałam się odruchowo.
- Tak, jestem Levi ale spokojnie! Opowiedz kim jesteś i co tutaj robisz taka brudna ? - zmierzył mnie. Miał racje, byłam brudna i śmierdziałam.
- C-Cóż..Jestem Lilieth - opowiedziałam mu wszystko a on uśmiechnął się i pozwolił się umyć oraz powiedział że mogę u niego zostać. Levi opowiedział mi wiele o sobie i stwierdziłam, że nie będę wybrzydzać. Im dłużej tam byłam tym więcej potrafiłam Levi nauczył mnie szamaństwa i podszkolił mnie w moich umiejętnościach związanych z wodą. Był dla mnie bratem. Pewnego dnia powiedział, że już czas ruszać, spakował moje rzeczy oraz to co potrzebne mi na drogę.
- Posłuchaj, już dłużej nie możesz tu zostać. MUSISZ sobie znaleźć watahę i prowadzić dobre życie. Zawsze będę na ciebie patrzył, twój stróż, pamiętaj o tym.
- Levi, dziękuję za wszystko, nigdy cię nie zapomnę! Byłeś dla mnie jak brat, dziekuję! - przytuliłam go mocno a on pogładził mnie łapą po grzywce - Bądź silna i bardziej śmiała Li! - kazał mi się oddalić a ja to zrobiłam i wyruszyłam dalej. Dotarłam do tej watahy i przywitała mnie niebieska wilczyca o imieniu Laura, tak zaczęła się moja przygoda..