Od Maggie ( opowiadanie konkursowe )
Wracałam do domu. Byłam bardzo stęskniona za rodziną. nie miałam już sił iść dalej. Byłam tak wyczerpana, że ledwo doczołgałam się do jaskini. Zasnęłam. W cieniu ujrzałam jego. Był taki jak za dawnych czasów. Rozejrzałam się. Byliśmy w parku, w którym rozegrał się niegdyś cały dramat. Chciałam uciekać. Nagle poczułam, że jestem wyższa dwa razy niż zwykle, mam damskie nogi, włosy jak niegdyś śliczne i długie, słuch ograniczony do niektórych tylko dźwięków i nos który prawie nic już nie wyczuwał. Byłam człowiekiem! Jak na zawołanie przypomniało mi się wszystko, co przeżyłam. To smutne dzieciństwo w murach domu dziecka, te dogadywania kolegów ze szkoły, że jestem kujonem, te gnębienia dla zabawy i wszystkie okrutne żarty. Lecz rozpoznałam też Zack'a. Siedział jak zawsze pod lipą na ławce i czekał na mnie z utęsknieniem. Podeszłam do niego. Ku mojemu zdziwieniu on siedział nieruchomo. Jakby mnie tam nie było. Zagadałam do niego siadając obok na ławce. Cisza. Wtedy wiedziałam, że jestem dla niego niezauważalna. Poczułam wtedy, jakoby ktoś wbił mi nóż w serce. Myślałam, że chociaż w śmie mogę się z nim spotkać, przeżyć kilka chwil, które nie powrócą. Odsunęłam się na bok i zaczęłam cicho szlochać. Nagle przyszedł Allan. Był on z tego co pamiętam najlepszym przyjacielem Zack'a. Podszedł do niebo. Nagle Allan powiedział:
-Gotowy?
-Tak sądzę.-Odpowiedział Zack.
Postanowiłam iść za nimi. Na początku sprawiało mi to trudność, bo odzwyczaiłam się od takiego trybu życia, ale po chwili już szło mi się dobrze. Po chwili oni weszli na cmentarz. Idąc między nagrobkami czytałam napisy. Po chwili stanęli. Zack zaczął się modlić, i popłynęła my łza po policzku. Allan starał się go jakoś uspokoić, ale mu nie wychodziło. Chciałam mu powiedzieć, że będzie dobrze, ale ja byłam tam tylko w sumie obserwatorem. Nagle coś mnie w środku uderzyło. Przecież to był mój grób! I wszystko jasne! Ja nie żyję! Przynajmniej jako człowiek... Wilk to moje jakby drugie wcielenie. Ale czemu ja to widzę? Przyjrzałam się dokładnie marmurowej płycie. Dzisiaj była trzecia rocznica mojej śmierci. To niewiarygodne, jak to szybko zleciało. Gdy chwilę nad tym rozmyślałam, sen zaczął mi zanikać. Gdy się obudziłam, byłam w klatce. Jechałam jakąś furgonetką. Czułam, że ciągle auto podskakuje na nierównej drodze. Chciałam się wyrwać, ale nie mogłam. Nagle wjechaliśmy do jakiegoś zoo. Nie wiedziałam kompletnie, co robić. Wiedziałam, że muszę uciec. Muszę być dla Damiena żoną, dla Tye'a siostrą i co najważniejsze matką dla szczeniaków. Niespodziewanie ukazała mi się jakaś twarz przed klatką. Był to Zack! Ale skąd on tutaj? A no tak, jest pasjonatom zwierząt. Kiedy jeszcze żyłam, planowaliśmy wspólnie po ślubie założyć zoo. Widzę, że to zrobił. Ale ja nie mogę tak żyć! Co z wilczą rodziną? I tak nie zostanę znowu człowiekiem, aby żył z Zackiem...Jestem wilkiem, i żyję jako wilk z Damienem. On przypatrzył mi się uważnie. Przeszywał wzrokiem mnie całą, aż wreszcie spojrzał w moje oczy. Postanowiłam wejść mu do podświadomości. Ukazałam się mu, w białej sukni, jak do ślubu, idąc z kwiatami w ręku. On stał jak wryty.
-Czy ty żyjesz, czy to ja umarłem?- Spytał.
-Nie, ja jestem tu już poza życiem ziemskim.-Odpowiedziałam.
-Cieszę się, że chociaż tu, w mojej głowie cię widzę.-Przyznał z łzami w oczach.
-Ja już niestety nie żyję jako człowiek, ale jestem... czym innym. Jeśli chcesz mi się odwdzięczyć, za te nasze wcześniejsze przysługi, to wypuść tę wilczycę, ona ma młode, nie chcę, aby i one były sierotami tak jak ja.
Po czym skończyłam naszą podświadomą rozmowę. Wypuścił mnie popatrzył na pnie jeszcze chwilę z utęsknieniem. Pobiegł szybko do szopy. Przyniósł łańcuszek z napisem Zack. Wiedziałam, że miałam go na szyi podczas śmierci. Zack chyba wiedział, że to jak. Gdy odchodziłam, zwrócił się do mnie jeszcze:
-Kocham Cię,zobaczymy się tam u góry.
Łza mi się w oku zakręciła. Poczułam, że czas wracać do domu, bo i tak wróciłam o wiele później, niż to było przewidziane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz